Zacznę od pozytywów:
- baaardzo fajne sceny niektórych tricków, scena z przekazywaniem karty z chipem: wyśmienita!
- Harry Potter ma jednak szanse przestać być tylko Harrym Potterem :-)
I jeżeli chodzi o mnie, to trudzę się z wyszukaniem innych pozytywów. A więc negatywy (uprzedzam, że bardzo subiektywne):
- IMHO za bardzo zamotany, od połowy filmu straciłem wątek kto i gdzie. Ktoś chce chipa, ktoś go komuś kradnie, orginał trafia do kogoś, ale jest kopia, orginał okazuje się kopią, potem kopia kopią, ale jednak kopia jest orginałem a w ogóle to orginału nie ma. Może przy kolejnym obejrzeniu ma to sens, ale śledzenie jest męczące
- za bardzo zagmatwane postacie. A mści się na B, C zmusza D, D kradnie E, kradzieży pilnuje F, ale F to najpierw wróg D, ale w sumie przyjaciel i jest kumplem B, który jest wrogiem A, ale tylko na niby bo jest przyjacielem - czekałem tylko chwili kiedy A okaże się kobietą i jednocześnie własną matką i córką-bliżniaczką. Wróg jest przyjacielem, ale na niby, bo naprawdę jest wrogiem, ale tylko dla przykrywki, bo jest przyjacielem ale przez 30 lat był wrogiem przyjaciela, ale dlatego że chce być przyjacielem.
- "tak, też przeżyłem mocno jego śmierć, ale zamiast o tym powiedzieć skrywałem uczucie przez 30 lat, dałem się zapakować do pudła i w ogóle wymyśliłem tę w pip misterną intrygę, bo wiesz, nie było jak się przyznać że mi smutno". "Co, nie było jak???", "No, a przy okazji przez te dziesiątki lat zostałeś dobrym iluzjonistą!" Hę? Niczym scena w "głupi i głupszy 2", gdzie facet chodził w pampersach przez 25 lat by na koniec powiedzieć "its a prank, brooo"...
- mizerne iluzje. Wielcy Jeźdźcy, a ograniczają się do tricków karcianych albo wyciąganiem ptaka z rozporków?
- iluzje grubymi nićmi szyte. Deszcz stroboskopowy (naprawdę nikt się nie zorientował że moknie w "stojącym" deszczu? A jak nawet iluzja nie daje rady, to wiadomo że hipnozą da się załatwić resztę. Jak mówiłem wcześniej fajna scena kradzieży chipa, ale zamiast wymyślnych "kombinacji alpejskich" wystarczyło kartę raz wsunąć np do krawata i po sprawie, a przy bramce jednym ruchem przerzucić albo górą albo bokiem. No, ale wtedy byłoby nudno, prawda?
- zawodowi iluizjoniści najwyższej klasy i dali się wszyscy w jednym momencie w kilka sekund zahipnotyzować? Serio-serio?
- "procesor umożliwiający włamanie się do każdego komputera". Taaaaa, jassne. Pewnie jeszcze sendmailem przez emacsa.
- mierny motyw zemsty: "to są ci którzy czyhają na waszą prywatność". Miliony użytkowników Androida już dziś zgodnym chórem mówią "i co z tego, wszyscy mają to w pupie"?
Brakowało tej magii, którą zastąpiono bijatykami i tanią sensacją. Zabrakło fajnej fabuły, bo twisty co 10 minut są fajne przez pierwsze trzy kwadranse. Zabrakło ciekawej i intrygującej linii filmu, zamienionej na wielopoziomową i wielowątkową intrygę, a końcowe "tadam!!" można skwitować "eee...aha...fajnie". Brak bohaterów z którymi można się identyfikować - zamiast charatkernych postaci płaskie role "egoistyczny i sfrustrowany samozwańczy przywódca", "rezolutna dziewczyna", "znudzony milioner", "zwariowany brat", "szefowa-żółtodziób" a współpracownik to głupi bufon. Zabrakło jakichś stereotypów? Tak, zgrzybiała chińska babcia z przydrożnego sklepiku to oczywiście Tajemnicza Strażniczka Tajemnicy :-)
Film-wydmuszka, który pod iluzją dobrego kina serwuje odgrzewany kotlet. W dodatku pusty w środku :-)
W kinie większość ekranizacji jest nie realna, nie mówiąc już o tych wszystkich akcja pokazywanych w przyspieszeniu, których normalny człowiek nie jest w stanie wykonać. Dowodem na to jest wielu już nie żyjących co próbowali powtarzać takie numery z kina w realnym życiu. Nie można takiego filmu też rozbierać na części pierwsze. Mamy tu bardzo dobrze pokazany obraz gdzie widz od początku do końca nie wie, kto, co i dlaczego, a cała zagadka rozwiązuje się dopiero na samym końcu. Uwielbiam takie fabuły, gdzie sam w trakcie oglądania próbuje rozwikłać o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego. Jest to też dobre ćwiczenie umysłu widza jak w serialu "Śmierć pod Palmami" (polecam dla koneserów kryminałów), gdzie inspektor dopiero na samym końcu ujawnia kto i w jaki sposób zabił. Do tego przy tym filmie nie możemy nastawiać się non stop, że będą cieszyć nasze oko sztuczkami magicznymi, ale jednak pomimo tego akcja była szybka, ciekawa i bardzo zwarta. Natomiast też w pewnych momentach musimy przymrużyć "oko", bo nie dało by się nawet oglądać takich filmów jak Pingwiny z Madagaskaru, gdy mielibyśmy wszystko rozbierać na części i rozpisywać co było nie tak lub nierealnego lub nam się nie zgadzało. Dla mnie film był na wysokim poziomie, może ciut mniejszym rzeczywiście od pierwszej części, ale tak samo był wciągający i trzymający w napięciu do samego końca.
Oni chcieli zmiksować "shutter island" z "incepcją". Niestety wyszedł taki kał, że nie mogę tego przeżyć. Pociesza mnie fakt, iż zdarzało mi się gorzej wydawać pieniądze.
Kilka razy pojawił się komentarz że scena z "zatrzymaniem" deszczu była do rozkminienia. Ktoś wie jak ta sztuczka się udała? Masowa hipnoza?
To było wyjaśnione w scenie w chińskim sklepie - było tam takie pudełko w którym kapała woda a wydawało się że krople stoją w miejscu.
Od strony technicznej jest to proste - spadające krople oświetlane są światłem stroboskopowym, migającej dokładnie z częstotliwością spadających kropel. Wówczas "widzimy" stojącą kroplę, mimo że faktycznie są to oświetlone błyskami światła kolejno spadające kropelki.
I w ten sam sposób "zatrzymano" deszcz. Minimalnie zmieniając częstotliwość błysków można stworzyć wrażenie, że deszcz spada powoli albo wręcz krople lecą do góry. W filmie to była ściema z dwóch powodów - piekielnie trudne byłoby zsynchronizowanie deszczu na tak dużej powierzchni - nigdy krople deszczu nie spadają z tą samą częstotliwością, są krople mniejsze, większe, w jednym miejscu padają szybciej, w drugim wolniej, do tego wiatr, ruchy powietrza itp. Z tego co pamiętam w filmie te krople tworzyły jakieś fantazyjne kształty,a to już w ogóle od czapy.
I drugi powód - mimo że ludzie staliby w takim "stojącym" deszczu to i tak by mokli. A w filmie wszyscy byli zachwyceni stojącymi kropelkami, że naprawdę nikt nie zauważył że mimo to mokną w ulewie?
To straszliwa głupota była no i na koniec, gdzie zniknął koleś jak się wywrócił w tym deszczu??
Myślę, że sam tytuł zwraca uwagę na baśniowość i brak realizmu - czy to w fabule, czy w poszczególnych sekwencjach... Idąc do kina, świadoma części pierwszej, nie spodziewałam się niczego więcej, niż efektownej, łatwej, chwilami naciąganej rozrywki. I tak było rzeczywiście. W tej kategorii oczekiwań, Iluzja 2 - spełnia oczekiwania. Jeśli chcę szukać czegoś ambitnego, realistycznego, z moralnym niepokojem, bo taką mam w danej chwili potrzebę, to na pewno nie kupię biletu na film typu Iluzja.
Nie rozumiem czasami takiego czepialstwa, jak chcesz eleganckiej strawy to chyba nie pójdziesz do Subway.
Co do tricków, to chyba w samym filmie i po reakcjach widzów show - scena z gołębiem w rozporku - było chyba widoczne, ze to rodzaj autoironii, że tak się patrzy na magików, kuglarzy ulicznych...
Kwestia prywatności - nie do końca, chociaż masz rację, że współcześnie "dajesz/sprzedajesz" wszystko...Tylko, gdyby było to tak jasne i oczywiste, to skąd protesty pod nowymi ustawami tzw. inwigilacyjnymi, skąd afery typu Wikileaks, Snowden itp. Ten temat jednak wciąż jest, uświadamiając, że i problem faktycznie egzystuje we współczesności i nie jest tylko wydmuszką...
A wracając do filmu - polecam jako fajną rozrywkę na popoludnie.
Tak, jak najbardziej miał to być (i jest film rozrywkowy). Moje "czepialstwo" wynika przede wszystkim z faktu, że skoro w części pierwszej włamywali się do skarbca banku to w części drugiej będzie "bigger-faster-stronger" - no nie wiem, ukradną kontynent albo przynajmniej Księżyc :-) A tu raptem gołębie z rozporka, bieganie z jakąś kartą i kopia filmiku z YT.
Z tym gołębiem to wciąż uważam, że miało to być w zamierzeniu dość prostackie pokazanie , czym gawiedź się podnieci, bo chyba chodziło o odwrócenie uwagi i nieskomplikowany show...
Z kartą się pogubiłam troszkę,inaczej, z kartą po stwierdzeniu, ze mają kopię, bo chyba nie skumałam skąd potem mieli autentyk.. Ale nie wiem, czy to luki w fabule, czy sie wyłączyłam w trakcie seansu i nie kojarzę, więc się nie wypowiadam...
Poszłam na film, bo miałam voucher, pierwsza część mi się podobała, a druga była rozrywkowa sensu stricte... Ja się dobrze bawiłam, bo tego oczekuję po filmach w kinie - dobre zdjęcia, dźwięk, miła atmosfera przy zapachu popcornu.
Może kwestia percepcji - inaczej filmy oglądam w domu, inaczej w kinie. I zapewne inaczej je wówczas oceniam, pozdrawiam.
Tu sie zgadzamy. Film bardzo niskich lotow. NIe polecam nikomu,n ale jak ktos chce to niech sie męczy.
Zgadzam sie w 100%.
Szczegolnie mi przykro ze sztuczek bylo malo a jak byly to tak strasznie infantylne... z samolotem Ogladalam filmik na yt jak wkrecili goscia wiec wierze ze da sie to sprytnie zrobic i zrobiono harremu potterowi i ojcu. Ale ogolnie: nuda i zalosc.
To, że nie potrafisz zajarzyć fabuły to nie znaczy, że jest zła. Obejrzyj film kilka razy to zrozumiesz.
No niestety, nie planuję wydać jeszcze więcej pieniędzy na bilet na ten film, by dowiedzieć się czy kopia kopi która była oryginałem kopii chipu była kopią, czy też jednak tylko oryginalną kopią kopii, która miała być oryginałem a była kopią :-)
Trudno oceniać pozytywnie film, w którym konstrukcja fabuły powoduje, że widz nie nadąża za zwrotami akcji.
Berek :-)
No właśnie Harry nie ma szansy zabłysnąć... On jest jednak Harrym Potterem, niestety taki jego los.
Zgadzam się z twoją opinią
Jeżeli chcesz dowiedzieć sie czegoś więcej o filmach zapraszam na mój kanał na yt o nazwie WhyDuck TV
Dwie sprawy. Po pierwsze dla mnie Harry Potter był najsłabszym ogniwem filmu. Kompletnie nie dał rady. No i kto do cholery mu przyprawił tą brodę?? Pasuje mu jak kwiatek do kożucha. Jako Harry Potter był sto razy lepszy.
Druga sprawa.. UWAGA MEGA SPOILER!!!!
.
.
.
.
.
.
.
W ogóle nie było prawdziwej karty z chipem. Na samym końcu pojawia się w siedzibie oka gość, któremu niby je wykradli, a z tłumaczeń wynika, że cała ta akcja z kradzieżą chipa została zmontowana przez Oko, żeby ich zmotywować do współpracy i sprawdzić, jak sobie poradzą, a przy okazji wciągnąć Harrego Pottera w pułapkę. Że całe ich porwanie, kradzież chipa itd to była jedna wielka iluzja, która miała w sobie wiele mniejszych iluzji.
Tak ja to zrozumiałem. Jeśli ktoś zrozumiał inaczej, to proszę mnie wyprowadzić z błędu.
Dodam tylko jeszcze jedną kwestię gdzie twórcy spierd... i to ostro.
Kiedy Jesse Eisenberg czaruje swoim deszczem stoi w okolicach University of Greenwich, a dokładnie pomiędzy Royal Naval College.
Jest tam chodnik, przejście, wiem bo mieszkam w okolicy. Natomiast kiedy pokazuje sie na cudownych mapach FBI jest gdzieś w okolicy Stratford Olympic Park.
Oraz kiedy Woody Harrelson rozmawia z drugim Woody Harrelsonem pod koniec filmu również są w Greenwich, więc skąd to pytanie tego "złego", że numer finałowy będzie na Greenwich.
Dobrze podsumowałeś tę stertę bzdur. Nawiasem mówiąc, mnie też się przypomniał kawał z "Głupi i głupszy 2" i czekałem kiedy się okaże, że jego ojciec wcale nie zginął w sejfie, tylko przez 30 lat zza kulis śledził karierę syna dbając o jego bezpieczeństwo.
Pełna zgoda. Miałem sam coś napisać coś krytycznego, ale nie ma sensu się powtarzać. Miał być hit a wyszedł głupi film dla głupich ludzi.
Też się zgadzam, ale nie uważam, że twoje minusy to koniecznie minusy. To raczej dobrze, że film jest trochę bardziej oryginalny od A poluje na B, nieco więcej zamieszania też potrzeba.
Zgadzam się z Twoimi zarzutami. Odniosłam wrażenie, że jak nie było co zrobić albo jak wytłumaczyć, bach - hipnoza! Jakie to wygodne. Scenka z rewizją i ukrywaniem chipa akurat mi się nie podobała. Przekombinowana i za długa. Po co było przekazywać kartę koledze, który dopiero czekał na zrewidowanie? Zrewidowany koleś powinien trzymać chipa do końca sceny, a nie rzucać nim od osoby do osoby. Bez sensu.
Mnie dodatkowo śmieszyło (dobijało?) jak to niby poszukiwani Jeźdźcy robią sobie pokazy w mieście, rozstawiają wielkie ekrany, świecą laserami, a gliny zjawiają się grzecznie dopiero na koniec. Bo wcześniej to co, nie zauważyli tych wszystkich efektów i że coś się w mieście dzieje?
Radcliffe i jego rola to taki mały promyczek nadziei w tym filmie. Nie przepadam jakoś za tym aktorem, ale doceniam, że bardzo stara się wyrwać z szufladki "Harry Potter". Nawet fajnie tu zagrał, zabawnie.
Procesor do włamów to kolejna bzdura. Ciekawam, jak jego posiadacz włamałby się np. do mojego laptopa, który nie jest podłączony do internetu. Za pomocą jakichś fluidów, fal mocy, a może przez kabel z zasilaniem? ;)
Najlepsze skwitowanie tego filmu jakie do tej pory czytałem, brawo!!! Ciacho dla kolegi ;) zgadzam się w zupełności.
A film, no cóż - stracony czas i prąd.
Niedouczenie, niedopatrzenie, oryginalny nonkonformizm, wielki smutek, halucynacje i śmierć z niedożywienia.
Pierwsza część była naprawdę dobra, fajna intryga do samego konca i oczywiście sztuczki, w 2ce juz zabrakło pomysłu bardzo naciagany scenariusz, zero fajnych sztuczek i zepsucie fajnej tajemnicy kim lub czyn jest oko no niestety kiepsko
"scena z przekazywaniem karty z chipem: wyśmienita!"
To akurat moim zdaniem jest najgorsza scena filmu. Ludzi pełno dookoła, karta leci po kilka metrów i nie dość, że ją doskonale widać bo nie jest przezroczysta, to w dodatku z pewnością słychać. Beznadzieja.
film wydmuszka to na pewno trafne okreslenie, niestety nic mnie w nim nie zachwyciło. Można ot tak obejrzeć
Trzeba być wyjątkowym imbecylem aby nie rozumieć co się dzieje po kolei w tym filmie... Mam wrażenie że niskie oceny dają ludzie z podobnym IQ. Najlepiej na filmie nie myśleć i żłopać browar.
Mam nadzieję, że przeczytałeś wszystkie moje wypociny :-) Może jestem imbecylem, bo z tego co pamiętam (7 lat temu film oglądałem) to w pewnym momencie zamotałem się w fabule, może za dużo browaru. Ale to był tylko zarzut co do budowy fabuły, oczywiście kwestia gustu. Niemniej dalej pozwoliłem sobie wyłożyć bardziej poważne uwagi, które w moim mniemaniu "kładą" ten film...