Całkiem przyzwoita rzecz, zwłaszcza jak na telewizyjne standardy. Historia zbrodni Kuby Rozpruwacza opowiedziana została tu z perspektywy inspektora londyńskiej policji. Tożsamość zabójcy od samego początku nie budzi wątpliwości, co jest posunięciem dosyć ryzykownym, jako że prawdziwego Kuby nigdy nie złapano. W trakcie oglądania okazuje się jednak, że twórcy swoją tezę potrafią całkiem nieźle obronić (spekulacje jakoby mordercą był książę Edward to jedna z najbardziej rozpowszechnionych wersji wydarzeń) i tworzą na tej bazie zajmujące półtoragodzinne widowisko. Poważne zgrzyty pojawiają się w zasadzie dopiero w końcowych partiach filmu, ale ja osobiście byłem i tak przyjemnie zaskoczony tą pozycją. Nastawiłem się na amatorkę, a otrzymałem w miarę znośny produkt, który na pewno nie zachwyca, ale też nie żenuje.