"Spokojny Amerykanin" to jest dzieło sztuki z prawdziwego zdarzenia! To nie melodramat ani agitka polityczna, tylko film o conradowskim wymiarze. Jak to się cudnie ogląda, kiedy reżyser nie zasłania głupoty dzieła techniką! Jak to się cudnie przeżywa, kiedy bohaterami są ludzie a nie zmyślone istoty! Jak miło wspólnie pomyśleć nad rozwiązaniem problemu, kiedy prawdziwy dramat styka się z drugim prawdziwym dramatem! Mało dziś takiego kina.
Ten film jest kongenialny z powieścią Green'a.
To grzech nie obejrzeć go.
Zwłaszcza dziś. Zwłaszcza będąc obywatelem sojusznika Ameryki w następnej krwawej awanturze. I mogąc coś przecież zrobić!