Sigourney Weaver w roli Lauren Slaughter będzie próbowała rzucić nowe światło na zjawisko najstarszego zawodu świata. Z jakim skutkiem? Niech każdy przekona się na własnej skórze.

Dr Slaughter jest inteligentną i wyedukowaną kobietą, która posiada wiele talentów. Praca w instytucie naukowym niestety nie wiąże się z dużym wynagrodzeniem, dlatego kobieta postanawia trochę sobię dorobić. Staje się luksusową call-girl, która świadczy usługi ultrabogatym biznesmenom i politykom. Okazuje się, że jej dowcip i inteligencją wystarczają by olśniewać klientów, wcale natomiast nie przeszkadza to, że jest wyższa i bardziej rozbudowana w barkach niż większość z nich.

Praca call-girl wydaje się niezbyt skomplikowana, a zyski przynosi naprawdę duże. Dr Slaughter nie wie jednak, że stanie się okazyjną przynętą dla grubych ryb i z czasem zostanie wciągnięta w brudny świat politycznych gierek. Do tego na drodze błyskotliwej pani naukowiec stanie słynny Lord Bulbeck (Caine), który zaczynie smalić do niej cholewki. Czy jego intencje będą jednak całkowicie szczere i czyste?

Sigourney Weaver i Michael Caine są głównymi motorami, dzięki którym nie zasypia się w połowie seansu, jednak role w które się wcielają całkowicie do nich nie pasują i nie pozwalają rozwinąć skrzydeł. Sigourney jako luksusowa prostytutka? Mało przekonujące, podobnie jak Caine w muszli skostniałego jednowymiarowego polityka (zdecydowanie bardzie wolę go jako rebelianta, czy zapijaczonego profesorka).
Fabuła oraz dialogi nie są zbyt pasjonujące, podobnie jak powolnie płynące tempo akcji. Dopiero pod koniec film nabiera rumieńców i temperatura się podnosi.

Dla fanów Sigourney film może okazać się gratką, choć mi osobiście jako zwolennicze jej talentu przyniósł bardziej rozczarowanie.
Z pewnością smaczkiem będzie fakt, że w "Half Moon Street" będzie okazja zobaczyć biuścik aktorki w pełnej okazałości.